Zawsze przygotowana

Telefon, kluczyki do samochodu, krem do opalania, napój, chusteczki do nosa. Jak dorzucimy do tego coś ciepłego do ubrania, ręcznik, klapki, to robi się nam całkiem niezły bagaż na deskę.
Kontynuując cykl znalezione w szafie, chciałabym podzielić się z Wami jak wykorzystać do pływania na SUP-ie to co już się ma i używa przy uprawianiu różnych dyscyplin sportu lub po prostu zalega zapomniane w garderobie. Tym razem skupimy się na akcesoriach.

Mam nadzieję, że nie popełniam faux pas stosując „recykling” odzieżowy zamiast promować super extra nowe rzeczy specjalnie na SUP-a. Wątpliwości pojawiły się po publikacji postu „W co tu się ubrać”. Koleżanka, którą poprosiłam o radę, rozwiała moje obiekcje. Poparła moje stanowisko, że brak profesjonalnego outfitu nie powinno stanowić przeszkody ani wymówki w rozwijaniu pasji. Doceniła praktyczne podejście do tematu i podzieliła zdanie, że warto najpierw zinwentaryzować zawartość szafy i skompletować zestawy na tyle uniwersalne, aby posłużyły nam do praktykowania innych dyscyplin, zanim pokusimy się o zakup czegoś nowego. Mam nadzieję, że i Wam odpowiada taka forma.
Tyle z nadprogramowych wywodów. Skupmy się na temacie przewodnim – akcesoriach na deskę SUP.

 

 

  • czapka biegowa – Brooks
  • okulary przeciwsłoneczne – Brenda
  • szczelna kieszonka – Itiwit
  • rękawiczki rowerowe – Bontrager

Uprawiając sporty wodne wystawiamy nasze ciała na działanie szkodliwego promieniowania UV. Zbyt długa ekspozycja na słońce, wiatr, a także kontakt ze słoną wodą mogą niekorzystnie wpływać na naszą skórę i oczy.
SUP-owanie bez okularów przeciwsłonecznych jest niemożliwe. Próbowałam. Nie da się. Promienie słoneczne odbite od tafli wody oślepiają. Światło jest tak mocne, że tracimy orientację. Zamykamy oczy, które pieką i łzawią. W odruchu zasłaniamy twarz ręką, co uniemożliwia wiosłowanie. Tracimy równowagę i chlup do wody. Po co Wam to?
Nie ruszam się bez ulubionych pomarańczowych okularów firmy Brenda, niezależnie czy szleję na rowerze, rolkach, zjeżdżam na snowboardzie ze stoku, pływam na SHARKU. Dzięki soczewkom z filtrem UV 400 moje oczy chronione są przed promieniowaniem UVA i UVB. Okulary są lekkie i wygodne. Nie spadają podczas wysiłku. Są w dobrym stanie mimo długiego okresu użytkowania.
„Udaru dostaniesz, włóż coś na głowę!” to zdanie, które najczęściej słyszę przed wyjazdem na deskę. Doceniając troskę, wracam się po czapkę z daszkiem. To opcja 2 w 1, która chroni głowę i oczy przed słońcem. Jest typową czapką biegową, więc jest lekka, dobrze odprowadza pot na zewnątrz i szybko schnie. Schowana do kieszeni lub plecaka nie ulega deformacji. Może różowy kolor czapki nie pasuje kolorystycznie do reszty ubrań, ani nie wyglądam w niej twarzowo, za to doceniam jej funkcjonalność.
Ochrona przed słońcem to podstawa. Niech Waszym nawykiem stanie się zabieranie okularów ochronnych oraz nakrycia głowy, tak jak dbanie o skórę wklepując w ciało krem z filtrem.

Minimum jakie zabieram na SHARKA to: telefon, kluczyki do samochodu oraz klapki. O ile te ostatnie mocuję do elastycznych linek na desce (nazwijmy to „bagażnikiem”), tak te 2 pierwsze wymagają specjalnego traktowania. Przedmioty wartościowe chowam do szczelnej kieszonki, wykonanej z poliuretanu termoplastycznego. Łatwo się otwiera oraz zamyka. Unikam noszenia jej na szyi. Kiedy pływam wolę przepleść sznureczek transportowy przez linki bagażnika, minimalizując w ten sposób ryzyko utopienia gadżetu z zawartością podczas wpadnięcia do wody. Pokrowiec jest nie tylko szczelny, ale także umożliwia obsługę telefonu przez folię. Jest dostępny cenowo, kosztuje niecałe 30zł. Wady: ciężko wkłada się i wyjmuje telefon, zdarza się zaparowanie etui od wewnątrz.
Zwolenniczkom dłuższych dystansów na desce SUP rekomenduję zainwestowanie w wodoszczelny plecak, do którego schowają od ciuchów po prowiant czy ulubioną książkę. Osobiście spodobały mi się worki żeglarskie firmy Itiwit, dostępne w modnej kolorystyce i pojemnościach w zakresie od 5l do 60l, dzięki czemu możecie w ramach jednej kolekcji stworzyć praktyczne zestawy zarówno na krótką wyprawę, jak i kilkudniowy spływ. Chyba ulegnę pokusie i zakupie ten najmniejszy.

Jest taka scena w filmie „Przeminęło z wiatrem”, kiedy Scarlett O’Hara odwiedza Rhetta Butlera w więzieniu w Atlancie. On bierze jej dłonie i już wie, że cel wizyty jest interesowny, a jej sytuacja życiowa trudna. Jej ręce – zniszczone pracą fizyczną na polu bawełny, a nie jak twierdzi jazdą konną bez rękawiczek – zdradzają wszystko… Nie wiem dlaczego, ale ten fragment filmu odtwarzam w głowie za każdym razem, kiedy chwytam wiosło i idę popływać. Nie uznaję wejścia na deskę bez rękawiczek sportowych. Z jednej strony ułatwiają wiosłowanie, z drugiej chronią ręce przed odciskami. Zanim kupiłam Sharka model ten służył mi do jazdy na rowerze, uprawiania nordic walking lub nordic skating. Są lekkie, miękkie i wygodne. Zapewniają pewne trzymanie wiosła. Używam ich także jesienią jako ochronę rąk przed zimnem. Rękawiczki wyglądają jak nowe, a materiał nie uległ rozciągnięciu, zniszczeniu mimo 3 letniego okresu intensywnego użytkowania i częstego prania w pralce. Niestety namakają po kontakcie z wodą. Może nie dorównują rękawiczkom neoprenowym, lecz na moje potrzeby są wystarczające. Macie podobne w domu? Wypróbujcie je. Jeżeli nie będziecie zadowolone, po prostu kupcie profesjonalne dedykowane sportom wodnym.

 

  • bidon – Camelbak
  • pas biegowy – RaidLight

Nic tak nie denerwuje jak walka z otwieraniem plecaka oraz przeszukiwanie jego zawartości za konkretną rzeczą, co stanowi prawdziwe wyzwanie, zwłaszcza kiedy pływamy na morzu w trudnych warunkach pogodowych. Z taką sytuacją mierzyłam się w zeszłym miesiącu. Nie byłam w stanie sięgnąć do worka po butelkę wody kokosowej. Fale kołysały deską, a wiatr spychał ją według uznania. Bałam się wychylić w kierunku bagażnika, aby nie stracić równowagi i kontroli nad sprzętem. Nie przewidziałam, że przyjdzie mi pokonywać dystans 4 km (który w normalnych warunkach pogodowych zajmuje mi 45 min) w 2 godziny bez możliwości nawodnienia organizmu.
Jestem surferką od ponad roku, a dopiero teraz wpadłam na pomysł wykorzystania pasa biegowego do pływania na SUP-ie. Gadżet wyposażony jest w miejsce na bidon oraz 2 kieszonki zamykane na zamek, idealne na trzymanie w nich batoników, żelków energetycznych. Unikam mocowania pasa do bioder. Nie chcę uszkodzić ciała podczas upadku na deskę lub do wody. Ponieważ praktykuję bezpieczną zasadę konsumpcji w pozycji siedzącej, w trakcie przerw, wolę przypiąć pas do bagażnika, co pozwala na szybki i łatwy dostęp do jedzenia i napoju.

 

  • worek nylonowy żółty – Nike
  • worek bawełniany granatowy – SUPGIRL

Worki lub torby ekologiczne rzadko zabieram na deskę. Jeżeli już się zdarzy, to wkładam do nich klapki, coś do picia. Ponieważ nie są wodoszczelne nie wkładam do nich niczego wartościowego. Zazwyczaj wykorzystuję je do transportowania leasha, fina oraz ich przechowywania poza sezonem.

 

  • ręcznik różowy 65x90cm- Nabaiji
  • ręcznik zielony 75x150cm- SEA TO SUMMIT

Wożenie ze sobą ręczników kąpielowych (tych łazienkowych) stało się niemodne, odkąd na rynku dostępne są ręczniki z mikrofibry. Są wygodne w użyciu. Dobrze chłoną wodę, szybko schną. Co ważne są lekkie i zajmują mało miejsca w torbie. Dostępne w różnych rozmiarach i kolorystyce. Każda wybierze coś dla siebie. Gwarantuję Wam, zakochacie się w nich od pierwszego użycia. To dobra inwestycja.

 

Przeszukajcie swoje garderoby. Pamiętajcie, zamiast dopasowywać gadżety do outfitu, skupcie się na aspekcie praktycznym i możliwości wykorzystania na SUP-a. Wykażcie się zdrowym rozsądkiem. Przemyślcie czy zakup kolejnej czapki do kolekcji lub rękawiczek jest opłacalny. Może lepiej zainwestować w dobrej jakości wodoszczelny plecak, etui, które zabezpieczą drogocenne rzeczy przed zniszczeniem.

Zainspirowane? No to do roboty!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.