LATO 2017

Nie pamiętam kiedy tak beztrosko cieszyłam się latem. Studia? Zdecydowanie tak. 3 miesiące laby od lipca do września. Czas ten wykorzystywałam bardziej produktywnie wyjeżdżając na praktyki zagraniczne. Czyli: lato = wakacje.
Odkąd pracuję wakacje nabrały terminu urlopu i oznaczały zazwyczaj 10 dni wolnego. Aby uniknąć korków, tłumów, hałasu plany wakacyjne, lub jak kto woli urlopowe, przesuwałam na miesiące wrzesień/październik, albo – za sprawą obowiązków służbowych – odkładałam na następny rok… i kolejny… Czyli: wakacje = jesień.
Będąc bezrobotną: lato = wakacje = czas wolny.
A od kiedy zostałam serferką: lato = wakacje = pływanie na SUP.

Oczekujemy, że lato będzie okresem wysokich temperatur oraz samych słonecznych dni. Mogę śmiało powiedzieć, że w tym roku lata nie było. Dużo padało, słońca było mało, niskie temperatury … szkoda gadać. Mimo kapryśnej pogody sezon lato 2017 mogę zaliczyć do udanych. Wystarczyło kupić deskę SUP, która w zupełności zaspokoiła moje potrzeby oraz wytyczała harmonogram wolnych dni.
W tym miejscu muszę podziękować rodzicom, którzy pozwolili mi zawiesić działania w poszukiwaniu pracy, wspierając potrzebę odreagowania trudnego okresu w życiu.
Dzięki czemu mogłam pływać po Morzu Bałtyckim od II połowy czerwca do początku lipca oraz we wrześniu. Natomiast lipiec oraz sierpień spędzić na odkrywaniu zbiorników wodnych w rejonie miejsca zamieszkania.
Nie sądziłam, iż nowe hobby pochłonie mnie do tego stopnia, że porzucę dotychczasowe zainteresowania sportowe. Rower, nordic skating czy nordic walking stanowiły koła ratunkowe na nudę, po które sięgałam w pochmurne dni.
Byłam zainteresowana wyłącznie wskoczeniem na deskę i wiosłowaniem w pięknym otoczeniu przyrody. Nie chciałam robić niczego innego. Śledzenie prognoz pogody stało się obowiązkowym punktem dnia. Co więcej, nawet znajomi wysyłali mi smsy z informacjami o temperaturze i sile wiatru bieżącego dnia. Samochód stał się magazynem na ciuchy, akcesoria sportowe. Bagażnik zajmowała deska z osprzętem. Tylne siedzenia zagracone zostały wiosłem, rolkami, kijkami do nordic walking i nordic skating, torbami z ciuchami sportowymi na każde warunki pogodowe, polarami, kurtkami, butami, ręcznikami…
Nawet rozmowy telefoniczne z rodzicami ograniczyły się do podstawowego dialogu:
Rodzice: Co tam? Co robisz?
Ja: Jestem nad morzem/jeziorem.
Rodzice: Z Sharkiem?
Ja: Tak.
Rodzice: No to uważaj na siebie i daj znać czy żyjesz jak skończysz pływać.
Ja: Okej.
Rodzice: No to pa.
Ja: Pa.
Staliśmy się z Sharkiem perfekcyjną drużyna. Tam gdzie ja, tam on. Tam gdzie on też ja.
Totalny odjazd !
I faktycznie, gdyby tegoroczne lato obfitowało w same idealne do SUP-owania dni, nie poznałabym nowej koleżanki, nie odświeżyłabym starych znajomości, nie wypiłabym tylu latte w ulubionej kawiarni, moje paznokcie nie zostałyby pomalowane serferskim lakierem, opuściłabym imprezę roku The Tall Ships Races. Nie wiem nawet czy moje pomysły, w tym blog, doczekałyby się realizacji.

Gdyby ktoś powiedział mi, że latem 2017 r. nie będę chodzić do pracy tylko pływać i pływać na desce SUP zareagowałabym śmiechem. Cóż, jednak niewiarygodne rzeczy doczekują się spełnienia. Jestem wdzięczna, że tak się stało.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.