O ile wiatr i słońce mogą być sprzymierzeńcami w uprawianiu sportów wodnych, tak dla skóry naszego ciała już niekoniecznie. Odwodnienie, przesuszenie, podrażnienia, czy nadwrażliwość skóry to niektóre następstwa, z którymi borykamy się szalejąc na wodzie. Nie da się wyeliminować ich całkowicie, ale odpowiednie przygotowanie skóry złagodzi objawy oraz wspomoże proces jej regeneracji.
Kiedy dwa lata temu stawiałam pierwsze kroki w Stand Up Paddle, na własnej skórze doświadczyłam co znaczy długa ekspozycja na powyższe warunki oraz jak żmudny i kosztowny jest proces przywracania skórze kondycji. To była cenna lekcja, dzięki której zaczęłam traktować temat pielęgnacji ciała na poważnie.
Pamiętacie zeszłoroczny wpis Piękna zawsze i wszędzie na moim blogu?
To dzięki niemu skończył się okres nudy w mojej kosmetyczce, w której coraz częściej zaczęły pojawiać się produkty koreańskich, greckich marek. Odważyłam się na zakup kosmetyków poza apteką, w której od ponad ośmiu lat nabywałam te same bezzapachowe kremy silnie nawilżające, na które moja skóra reagowała najlepiej. Chociaż udało mi się przełamać monotonię, to nie dałam rady znaleźć w moim mieście sklepu zaspokajającego w pełni moje potrzeby.
W czerwcu mija pół roku, od kiedy zaopatruję się w naturalne kosmetyki azjatyckich oraz polskich marek w warszawskim beuty store JEJU. Miejsce to stało się obowiązkowym punktem na mapie miasta, które odwiedzam podczas pobytu w stolicy.
JEJU to przestrzeń, w której za sprawą nie tylko atmosfery, ale także fenomenalnego dziewczęckiego wystroju, za którym stoją architektki Mania Bień oraz Roksana Patrzałek – założycielki marki, czuję się bardzo swobodnie oraz komfortowo.
Pomoc Pani Marty – konsultantki JEJU – jest dla mnie nieoceniona. Nigdzie indziej nie poświęcono mi tyle uwagi co tutaj.
Pośpiech w tym miejscu nie jest wskazany. Szeroki asortyment produktów do pielęgnacji ciała uniemożliwia podjęcie szybkich decyzji. Przywykłam, że spędzam w sklepie ponad godzinę. Kolorowe, krzykliwe opakowania azjatyckich produktów, wyróżniające się na tle polskiego minimalistycznego designu, przyciągają wzrok, prowokują zainteresowanie.
„O jeju!” zazwyczaj te słowa wypowiadam próbując zdecydować się na kosmetyk. Natomiast hasło neonu „I want it all”, czyli „Chcę to wszystko!”, najlepiej oddaje moje niezdecydowanie, które zawsze pojawia się podczas wyboru maseczek do twarzy. Swoją bezsilnością oraz błagalnym spojrzeniem rozśmieszam Panią Martę, która chyba przywykła do takich reakcji klientek.
Za każdym razem wychodzę ze sklepu ‘spłukana’, za to z pełną torebką kosmetyków. Uśmiech na mojej twarzy zdradza zadowolenie. Zakupy przestały być męką, odkąd znalazłam odpowiedni beauty store.
W końcu pielęgnacja ciała stała się dla mnie przyjemnym rytuałem.
Marka JEJU zdobyła moje zaufanie. Teraz czas na Was!
Jeżeli jesteście w Warszawie lub Krakowie koniecznie zajrzyjcie do sklepów JEJU. Gwarantuję, że nie wyjdziecie z pustymi rękami.
Podaję adresy:
JEJU Kraków, ul. Miodowa 9
JEJU Warszawa, ul. Oleandrów 4
Marka dostępna jest także online:
jejustore.pl
Przejrzystość strony, 5 kryteriów wyszukiwania produktów, a do tego rabaty sprawiają, że zakupy to czysta przyjemność także dla takiego laika urodowego jak ja.
Sprawdziłam. Polecam!