Dziewoklicz

Autostradę Poznańską wybieram jadąc nad morze chcąc jak najszybciej wydostać się z miasta i wjechać na autostradę w węźle Szczecin Podjuchy. Za każdym razem przejeżdżam przez Most Pomorzan, z którego rozciąga się piękny widok na Międzyodrze. Jakieś pół kilometra dalej mijam skręt na plażę miejską Dziewoklicz.

Mimo, iż jestem szczecinianką z urodzenia muszę przyznać, że nie znam tego miejsca. Nie liczę jednego plażowania z koleżankami z podstawówki w latach 90. oraz kilku plenerowych randek. Nie wiem dlaczego miejsce to zostało przeze mnie zignorowane i nie stanowiło destynacji chociażby na rodzinne spacery zwłaszcza, że od mojego domu to zaledwie 7 km.

Potencjał tego miejsca dostrzegłam odkąd pływam na desce. Nie nadarzyła się okazja przez trzy sezony SUP, zatem postanowiłam znaleźć czas przed końcem 2019 r. w ramach szukania nowych akwenów na przygotowanie formy przed kolejną edycję Planet Baltic SUP Race.

Udało mi się zwodować deskę w drugi dzień świat Bożego Narodzenia. Poranne słońce złagodziło nocy przymrozek, przez co optymistycznie spojrzałam na ambitny plan pokonania ponad 10 km o tej porze roku. Była to moje pierwsza zimowa SUP wycieczka, co więcej pierwsze wiosłowanie po rzece.

Trasa obejmowała:

  • pokonanie Kanału Leśnego o długości 4 km,
  • obranie kierunku na południe na Regalicy i przepłynięcie 0,2 km,
  • wpłynięcie do Obnicy i pokonanie całości kanału o długości 4,5 km,
  • dotarcie do Odry Zachodniej, a stamtąd pokonanie 2 km w kierunku na północ, w celu osiągnięcia punktu startowego.

Parking, zawsze zastawiony latem, o tej porze roku świecił pustkami, dzięki czemu miałam dużo miejsca na przygotowanie sprzętu. Na miejsce wodowania wybrałam południowy brzeg Kanału Leśnego, co wymagało przejścia przez kładkę.

KANAŁ LEŚNY

Mój optymizm zgasł tak szybko jak słońce, które zniknęło za chmurami jak tylko znalazłam się na wodzie. Za to wiatr towarzyszył mi do końca wycieczki i był sprzymierzeńcem wyłącznie przez pierwsze 4 km wycieczki. Deska płynęła przez Kanał Leśny sama bez mojego udziału. Wiosłowałam chcąc uzyskać prędkość 3km/h, aby zmieścić się w założonym czasie czterech godzin. Monotonię krajobrazu przełamał parking dla barek oraz komin Wiskordu – najwyższy obiekt w Szczecinie (250 m), będący pozostałością po dawnej fabryce włókien sztucznych – wszechobecny z każdego miejsca obranej trasy.

REGALICA

Wpłynięcie na Regalicę dało mi możliwość podziwiania Zwodzonego Mostu Kolejowego z kolorową „panoramą” dzielnicy Podjuchy w tle. Bałam się podpłynąć bliżej obiektu z uwagi na kierunek wiatru oraz konieczność płynięcia na południe, przeciwnie do nurtu rzeki. Detale konstrukcyjne mostu postanowiłam sfotografować przy bardziej sprzyjających warunkach. Na tym krótkim odcinku zobaczyłam z bliska dalby cumownicze -”te sławne” prostokątne dalby.

OBNICA

Obnica okazała się dość szerokim kanałem ograniczonym z obu stron naturalnym brzegiem. Wśród wysokich trzcinowisk żerowało ptactwo. Gdzieniegdzie wzbijały się w powietrze kaczki, poirytowane moją obecnością. Duże zdziwienie wywołała przyczepa campingowa, częściowo podtopiona w skutek posadowienia na podmokłym terenie, która niezgrabnie komponowała się z otoczeniem. Bardziej ciekawiło mnie jak znalazła się w tym miejscu.
Cały odcinek pokonałam siłując się z wiatrem. W konsekwencji musiałam skupić się na wiosłowaniu. Zarówno okazji, jak i tematów do zdjęć było niestety niewiele.

ODRA ZACHODNIA

Gdy tylko wpłynęłam na Odrę Zachodnią załamałam się widząc panujące tam warunki. Silniejsze podmuchy wiatru oraz spore falowanie przestraszyły mnie. Po raz pierwszy zwątpiłam w swoje możliwości. Pojawiły się obawy, że nie dam rady ukończyć trasę. Nie miałam siły wiosłować. Do tego stopy drętwiały mi z zimna. Brak dostępu do lądu oraz zbliżająca się godzina 15:00 zmobilizowały mnie do znalezienia ustronnego miejsca, żebym mogłam sięgnąć do plecaka chociaż po żelek energetyczny. Ostatnie 2 km trasy były dla mnie koszmarem. Byłam tak spragniona, że chciałam jak najszybciej osiągnąć metę. Dziękowałam, że nie jestem na wodzie sama i mam wsparcie SUP towarzysza.
Jedyne zdjęcia z tego odcinka to te z Mostem Pomorzan i tuż za nim Mostem im. Karola Świerczewskiego. Nawet zrezygnowałam z nagrania surrealistycznej sytuacji jak para dzików, przeprawiająca się na przeciwny brzeg Odry, bojąc się, że wiatr cofnie mnie na tyle daleko, że nie dam rady nadrobić trasy.

Gdy tylko wyszłam na ląd zaczynało się ściemniać. Zanim opuściłam kąpielisko ubrałam się w poncho, usiadłam na oczepie nabrzeża i wyjęłam z plecaka wszystko co miałam do jedzenia i picia. Bułka z serem i gorąca herbata nigdy nie smakowały tak wybornie.
Szybko spakowałam sprzęt do auta i pojechałam do mamy na gorący talerz zupy zadowolona ze swoich SUP dokonań oraz z faktu, że znalazłam fajną trasę na wiosenne treningi.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.