Witaminy z grupy B to jedne z tych substancji, które wspierają poprawne funkcjonowanie całego organizmu. Znajdziesz je w drożdżach, orzechach, nabiale czy warzywach.
Moja witamin B to coś zupełnie innego. Chociaż nie występuje w produktach spożywczych ani nie da się jej przyswoić przez układ pokarmowy, ma to samo działanie: polepsza kondycję skóry, dotlenia mięśnie, normalizuje pracę serca, wycisza układ nerwowy. A co najważniejsze poprawia samopoczucie.
Bałtyk to moja witamina B. To zestaw bodźców wzrokowych, słuchowych, węchowych i dotykowych, suplementowany przeze mnie nie tylko w trudnych momentach życia. Wystarczy widok morza, odgłos fal uderzających o brzeg, zapach wiatru, wilgotny piasek pod stopami, abym odzyskała wewnętrzny spokój.
Morze jest dla mnie najlepszym terapeutą i powiernikiem emocji. Mogę wykrzyczeć gniew, strach, smutek. Mogę odreagować rzucając kamieniami w wodę. Czasami wystarczy, że posiedzę na plaży i poprzesiewam piasek między palcami. Zazwyczaj wolę popływać na desce i przy użyciu wiosła utopić własne problemy. W zamian otrzymuję wyciszenie, opanowanie i uczucie ulgi. Odzyskuję kontrolę nad własnym życiem.
Moją witaminę B można absorbować na morzu, jak i na lądzie. Ten na wodzie praktykuję najchętniej. Wschody oraz zachody słońca spędzone samotnie na desce to te momenty dnia, których nie mogę przegapić.
Moje ciało i umysł budzą się wraz z wyłaniającym się znad horyzontu słońcem. Życie nabiera kolorów, a ja staję się wrażliwsza na otaczające mnie piękno. Problemy przestają mieć znaczenie lub przynajmniej tracą na wielkości.
Dzięki zachodom słońca uczę się dostrzegać i doceniać wyjątkowe chwile w każdym przeżytym dniu. Otwieram się na świat głodna nowych doświadczeń oraz wyzwań.
Moja witamina B to uzależnienie. Nigdy jej za wiele. Zawsze szukam okazji do wyjazdu nad Bałtyk. Wypatrywanie wiosny przychodzi mi z trudem. Równie mocno nie mogę doczekać się rozpoczęcia sezonu SUP. Odliczam dni. Moja wytrwałość wkrótce zostanie wynagrodzona.