Szczęście w 4 kadrach

Urodziny to dla mnie jedyny dzień w roku, który chciałabym wymazać z kalendarza. Odkąd skończyłam 30 lat staram się przeżyć to wydarzenie z godnością, robiąc coś wyjątkowego. Spotkania z przyjaciółkami to obowiązkowy i bardzo przyjemny punkt programu. Zaś SUP – owanie to mój nowy sposób celebrowania rocznicy urodzin, który nie tylko poprawia mi nastrój, ale także pomaga zaakceptować fakt, że jestem starsza o kolejny rok.

Pływanie na SHARKU po Bałtyku, obiad i deser w restauracji Wy&Spa w Pobierowie to były moje tegoroczne plany urodzinowe, które niestety zostały zniszczone przez potworne przeziębienie. W efekcie sobotę, 13 października, spędziłam w łóżku, wystrojona mało odświętnie bo w piżamkę. Pomyślałam życzenie, zdmuchnęłam świeczki, a tort pomarańczowy popiłam aspiryną, udając, że to wino musujące. Gorączka, katar oraz emocje, towarzyszące rozpakowywaniu prezentów, zmęczyły mnie na tyle, że zasnęłam po 30 minutach trwania imprezy rodzinnej.
Jeden z upominków pozostał nierozpakowany. Domyślałam się co kryje zawartość, stąd podjęłam decyzję o jego otwarciu dopiero nad morzem, w trakcie realizacji zaległych planów urodzinowych. W końcu wyjątkowe prezenty wymagają wyjątkowej oprawy.

Okres rekonwalescencji ciągnął się przez kolejne 2 tygodnie, podczas których moje chęci pływania na desce były skutecznie gaszone dużą dawką matczynego rozsądku.
Wyczekiwany moment urodzinowego SUP – owania i kulinarnego rozpieszczania w restauracji Wy&Spa przypadł dopiero na dzień 4 listopada. Mogłam wreszcie otworzyć prezent. Usiadłam na piasku, kładąc przed sobą upominek. Logo firmy zdradziło wszystko. Już wiedziałam co jest w środku. Delikatnie rozerwałam folię ochronną, kryjącą piękne pudełko.

Tak wyglądało moje szczęście w 4 kadrach:

Posiadanie błękitnego ponczo było moim marzeniem odkąd zobaczyłam je w sklepie on-line firmy COLORSHAKE . Zdjęcia zamieszczone na stronie internetowej nie oddawały rzeczywistego piękna produktu. Nie mogłam oderwać wzroku. Uwagę przykuwały detale: jego tęczowe sznurki i pojemna kieszonka w printy pór. Nie wierzyłam, że ponczo stanowi moją własność. W końcu ubrałam je na piankę, co okazało się praktycznym pomysłem na dogrzanie mojego ciała po pływaniu na desce jesienną porą.
W pudełku znajdowała się jeszcze jedna rzecz: czerwona czapka z szarym, puchatym pomponem. Miękka, ciepła i wygodna. W sam raz na SUP – owanie w zimne dni.

Ponczo i czapka to teraz obowiązkowe elementy mojej garderoby na deskę. Chociaż są używane dopiero od listopada, przyszło mi nosić je w zmiennych warunkach pogodowych: w deszczu, mrozie, wietrze. Zapewniają komfort i ciepło w każdej sytuacji. Nawet w trakcie drzemki na siedzeniu pasażera podczas drogi powrotnej do domu po udanej SUP – owej wycieczce.

 

Nieprzypadkowo zamieszczam ten wpis o tej porze roku. Postało 12 dni do świąt Bożego Narodzenia, wystarczająco dużo, aby przemyśleć listę świątecznych prezentów lub zapytać osobę, której sprawiacie prezent, o jej preferencje. Zarówno ubrania, jak i gadżety na deskę, czy też, po prostu, rodzinna zrzutka na sportową potrzebę, są zawsze praktycznymi i trafionymi pomysłami. Uwierzcie mi, apetyt na sprzęt, akcesoria rośnie w miarę SUP – owania.

One Reply to “Szczęście w 4 kadrach”

  1. 🙂 jak na taką porę roku wyciągnęłaś wszystko co najlepsze 🙂

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.