Imprezy piernikowe to przedświąteczne wydarzenia, na które czekamy ze znajomymi równie niecierpliwie co dzieci na Mikołajki.
W tym roku miałam szczęście spędzić je na południu Polski w cudowniej, rodzinnej atmosferze. Zapachy roztopionego masła z miodem, korzennych przypraw i pomarańczy, rozchodzące się po całym domu podczas wyrabiania ciasta na pierniczki, śmiech dziecka ganiającego między stołem a piekarnikiem, kot buszujący po kątach sprawiły, że poczułam się jak u siebie w domu. Możliwość spędzenia wieczoru z bliskimi mi osobami oraz radość podczas dekorowania ciasteczek okazały się dla mnie cenniejsze od najlepszego świątecznego prezentu. Co więcej, wszystko to wpłynęło na temat dzisiejszego wpisu.
„Co chciałabyś znaleźć pod choinką?” To pytanie za każdym razem wprawia mnie w zakłopotanie. Potrzeby SUPGIRL są nieograniczone, więc zawsze znajdę coś przydatnego na deskę. Mimo to nie lubię narażać Mikołaja na koszta. Wiem też, jak niekomfortowo czuje się osoba obdarowana zbyt drogim prezentem.
Dlatego cieszę się, że trend upominków wykonanych własnoręcznie dotarł także do mojego domu i przyjął się w towarzyskich kręgach. Radość osoby obdarowanej to najlepsza nagroda za zaangażowanie oraz czas poświęcony na stworzenie prezentu dopasowanego do indywidualnych potrzeb oraz zainteresowań.
Tylko czym zaskoczyć miłośnika SUP?
Nadia oraz Basia to mistrzynie rękodzieła, którym można pozazdrościć pomysłowości oraz niebywałych zdolności manualnych. Prezenty od nich to dla mnie zawsze duże zaskoczenie, na które reaguję bardzo emocjonalnie.
NADIA
Wzruszenie towarzyszy mi podczas otwierania przesyłek z Anglii. Nadia opanowała doprowadzanie mnie do płaczu do perfekcji. Każdą zawartość paczki zalewam łzami, zastanawiając się czym zasłużyłam sobie na takie przywileje.
COŚ ŁADNEGO
Biżuteria to prezent, którym nie pogardzi żadna kobieta. Chociaż ten wisiorek dostałam dwa lata temu, nie odważyłam się go jeszcze założyć. Nie darowałabym sobie, gdybym go zgubiła.
Myślicie, że to kamień? Nic bardziej mylnego. To ząb rekina, znaleziony przez Nadię na plaży w Kapsztadzie. Teraz rozumiecie dlaczego wolę trzymać to cacko w pudełeczku, niż nosić na szyi? Uwielbiam jego prostą formę. Całość tworzy minimalistyczną kompozycję, która nie tylko trafia w mój gust, ale także oddaje mój charakter, uzależnienie od wody oraz uwielbienie do SHARKA – mojej deski SUP. Czy można stworzyć coś bardziej wyjątkowego?
COŚ KOLOROWEGO
Pocztówki, kartki, plakaty, kolaże. Uwielbiam i kolekcjonuję. Najchętniej te, które przedstawiają motyw wody: morza, fal, surfingu. Moja ulubiona grafika to właśnie ta, narysowana przez Nadię akwarelami.
Czy to mój portret? Nie pytałam. Nie ma to dla mnie żadnego znaczenia. Po prostu jest przepiękny. Trudno oderwać od niego wzrok. Szkoda, że z braku talentu malarskiego nie mogę odwdzięczyć się przyjaciółce podobnym prezentem.
Macie równie przepiękne pomysły? Przelejcie je na papier, płótno, szkło… cokolwiek chcecie.
COŚ MOTYWUJĄCEGO
Kawałek drewna, czy muszelka mogą być nośnikami prawd życiowych, czy sentencji motywacyjnych. Nie trzeba mieć talentu plastycznego, żeby napisać coś od serca. To najprostszy i najszybszy w wykonaniu upominek, któremu podołają nawet osoby z ’dwiema lewymi rękami’.
COŚ PRAKTYCZNEGO
Na punkcie spersonalizowanej wycieraczki do butów po prostu oszalałam. Nie mogłam uwierzyć w to, co stworzyła dla mnie Nadia, kiedy rozpakowywałam przesyłkę. Świadomość, że jestem właścicielką jedynego takiego egzemplarza na świecie połechtała tylko moje ego.
Wystarczy fajna czcionka, mocny szablon i trwała farba. Et voilà. Unikalny gadżet do domu gotowy.
BASIA
Boże Narodzenie kojarzy mi się z czekoladkami, ale tymi od Basi – mojej psiapsióły poznanej w poprzedniej pracy – tworzonymi własnoręcznie w noc poprzedzającą wigilię firmową. Do dziś zastanawiam się skąd czerpała siły oraz jak udawało jej się wyprodukować tyle słodkości w tak krótkim czasie. Te z nadzieniem truskawkowym należały do moich ulubionych i najszybciej znikały z talerza. Ale Basia zaskoczyła mnie nie tylko swoimi zdolnościami cukierniczymi.
COŚ CIEPŁEGO
‘Zestaw grzewczy na deskę’ – tak nazwałam wełniany komplet, w skład którego wchodzą komin oraz rękawiczki bez palców. Wełna może nie jest idealnym materiałem na wodę za to zapewnia komfort cieplny w chłodne dni. Po prostu trzeba obchodzić się z nim ostrożnie chroniąc przed zamoczeniem.
W szaro – białym komplecie pływam od zeszłej jesieni.
W tym roku dostałam w prezencie czarno – różową wersję, w której, jak mówi Basia, mam być lepiej widoczna w szuwarach.
JA
Mój talent plastyczny zaniknął niepostrzeżenie gdzieś między podstawówką, a liceum. Dzisiaj moje prace reprezentują kierunki w sztuce takie jak dadaizm, czy abstrakcjonizm. Serio, nie mam się czym chwalić. Zaprzestałam także pracy w glinie i drewnie, które uwielbiałam będąc nastolatką.
W takim razie co można dostać ode mnie w Boże Narodzenie?
COŚ POJEMNEGO
Ciuchy do pływania oraz te na zmianę, akcesoria na deskę, coś do zjedzenia i picia to moja standardowa ilość rzeczy jaką pakuję do auta jadąc na deskę. Żeby się w tym nie pogubić oraz niczego nie zapomnieć mam do dyspozycji sporą kolekcję worków. Jedna z nich to moja własna z logiem SUPGIRL zaprojektowanym dwa lata temu.
Bawełniany worek w kolorze granatowym z nadrukowanym motywem fali to gadżet, którym najczęściej obdarowuję moich znajomych nie tylko tych uprawiających sporty wodne.
COŚ PACHNĄCEGO
Dwie skrzynki kwiatów lawendy ścinam co roku w trakcie letniego zbioru. Część wykorzystuję w kuchni (napoje, wypieki, lody, przyprawa do ryb), z części robię dekoracje (wieńce, bukieciki). Sporą ilość przeznaczam do celów kosmetycznych. Sól do kąpieli oraz mydełka glicerynowe LAWENDOVELOVE to moje popisowe kosmetyki, które produkuję na wyjątkowe okazje.
To by było na tyle. Już wystarczy Wam pomysłów. No to do roboty. Nie marnujcie czasu, bo do Wigilii pozostało 7 dni.