„Jest taki moment w życiu kobiety kiedy traci grunt pod nogami i jedyne o czym marzy to miejsce, w którym czułaby się bezpieczna.”
Tak miał zaczynać się jeden z wpisów, który zamierzałam stworzyć siedząc w ulubionej kawiarni, popijając jak zwykle gorące latte. Nie przewidziałam jednak scenariusza najgorszego z możliwych – zamknięcia lokalu. Zostałam bezdomna kawowo w dniu 29.03.2018 r.
Mogę śmiało napisać, że miejsce to było moim schronieniem przez ostatnie 4 lata. To właśnie w Stojakach – niekonwencjonalnym i jedynym w swoim rodzaju lokalu w Szczecinie – odnajdywałam spokój i równowagę psychiczną. Tylko to miejsce dawało mi poczucie bezpieczeństwa. Przebywanie w nim szybko stało się formą uzależnienia.
Kiedy sytuacja w pracy zaczęła mnie przerastać z początkiem 2015 r., a kłótnie z szefem stawały się codziennością, wychodziłam z biura, aby ochłonąć, wyryczeć się, uspokoić. Musiałam chociaż na chwilę zmienić otoczenie. Po sąsiedzku trafiałam do tej kawiarni.
Wraz z przepyszną kawą otrzymywałam odrobinę zainteresowania, ciepłe słowa. Obcowanie z ludźmi zadowolonymi, uśmiechniętymi uświadomiło mi, że coś w moim życiu poszło nie tak. Kiedy klienci celebrowali weekendy delektując się pysznościami lokalu, ja – sfrustrowana koniecznością pracy w wolne dni – w pośpiechu wypijałam kawę jednocześnie sprawdzając świeżo wydrukowaną dokumentację.
To w Stojakach podjęłam ostateczną decyzję o zwolnieniu z pracy. Właśnie tam poznałam Nadię oraz zrodził się pomysł na bloga. To w tym lokalu odbywałam większość spotkań prywatnych i biznesowych. Nigdzie indziej nie udało mi się poznać tylu wyjątkowych ludzi oraz nawiązać nowych przyjaźni. W tym miejscu obchodziłam urodziny, imieniny oraz każdą najbardziej bzdurną okazję. Co więcej, nie tylko byłam na bieżąco w nowinkach i trendach rowerowych, ale także poznałam tajniki prawidłowego rąbania drewna.
Doceniałam uroki bycia stałą klientką, którą rozpieszczano gorącą latte zwieńczoną mlecznym wzorkiem nazwanym przeze mnie „łabędziem miłości”. Niejednokrotnie poprawiano mi humor pysznym sernikiem cytrynowym, tortem bezowym lub ciasteczkami z jabłkiem. Smak torcika Snickers do dziś pozostaje przeze mnie niezapomniany.
Co teraz?
Muszę być otwarta na nowe sytuacje. Rozpoczęłam poszukiwania swojego miejsca. Właśnie piszę ten post popijając gorącą kawę – ku zaskoczeniu z łabędziami miłości – w kawiarni po sąsiedzku. Taka miła Alternatywa…