Dno budowlane

Wybierając kierunek studiów – prawie 16 lat temu – nie zakładałam, że kiedykolwiek będę mieć trudności w znalezieniu pracy. Uważałam, że budownictwo jest przyszłościowym kierunkiem, po którego ukończeniu pojawią się możliwości pracy oraz rozwoju w różnych sektorach: od projektowania, przez wykonawstwo, po administrację, zarządzanie.
Decydując się na budownictwo, ku dezaprobacie i rozpaczy moich rodziców, dla których byłam ostatnią nadzieją na podtrzymanie tradycji medycznej w rodzinie, wierzyłam, że jako kobieta spokojnie odnajdę się w męskiej rzeczywistości. Myślałam, że tytuł magistra inżyniera budownictwa gwarantuje prestiż na rynku pracy, a uzyskanie uprawnień do pełnienia samodzielnych funkcji technicznych w budownictwie zapewni awans, niezależność – także finansową – oraz zabezpieczy przyszłość moją i mojej rodziny.

Jako praktykantka w firmie PANGAEA CONSULTING ENGINEERS Sp. z o.o., stojąc u podnóża żelbetowej ściany czołowej świeżo wybudowanej zapory w miejscowości Sisani, w północnej części Grecji, w sierpniu 2007 r., sparaliżowana ogromem konstrukcji, jednocześnie podekscytowana możliwością podziwiania takiego „dzieła” z bliska, zrozumiałam, że wybrana przeze mnie specjalność budownictwo wodne była najlepszą dla mnie drogą. W tamtym momencie wiedziałam, że chcę projektować i budować tylko to.

 

Zapraszając rodzinę na otwarcie nabrzeża w Szczecinie (w którego projektowaniu partycypowałam), w październiku 2011 r., chciałam pokazać rodzicom na czym polega moja praca. Pragnęłam podzielić się z nimi radością i przekonać, że wybrane przeze mnie studia nie były pójściem na łatwiznę i unikiem przed zdawaniem egzaminów na medycynę, ale tym co chcę robić w życiu. Chciałam, aby byli ze mnie dumni i mogli chwalić się przed znajomymi: „Tak, tak, tę konstrukcję zaprojektowało moje dziecko”. Cieszyłam się, kiedy moja mama wycinała z lokalnych gazet kolejne artykuły dotyczące inwestycji, do realizacji których przyczyniła się jej młodsza córka.
Wzruszyłam się, kiedy na spacerze z 2 letnim chrześniakiem usłyszałam słowa koleżanki: „A wiesz, kto zaprojektował to jeziorko, ten pomost, po którym właśnie chodzimy? Ciocia Madzia”.

W tamtych momentach rozumiałam słowa mojej babci o byciu stworzoną do wielkich rzeczy. Tymi wielkimi rzeczami były kolejne konstrukcje, kolejne trudne prace projektowe, które wymagały ode mnie całkowitego zaangażowania, rezygnacji z prywatnego czasu, zarywania nocy. Wysiłek, upór, determinacja w zdobywaniu doświadczenia, a wraz z nimi poczucie obowiązku i odpowiedzialność za realizację powierzonych zadań, stworzyły mieszankę wybuchową, która spowodowała u mnie wypalenie po 3 latach intensywnej pracy w zawodzie. Paradoksalnie im więcej pracowałam, tym trudniej było otrzymać wynagrodzenie za zrealizowane projekty. Tempo pracy, brak płynności finansowej przyczyniły się do destabilizacji mojego poczucia bezpieczeństwa i nasiliły strach przed przyszłością. Życie w permanentnym stresie wyniszczyło mój organizm, a radość z życia zniknęła. Byłam przerażona brakiem perspektyw i wizją, że tak ma wyglądać moje życie. Przestałam wierzyć, że to co robię ma sens, że to co uwielbiam zaspokoi moje podstawowe potrzeby życiowe.

Rok 2017 był okresem przemyśleń oraz optymalizacji potrzeb.
Rekonesans sytuacji na rynku pracy, a wraz z nim stawki wynagrodzeń, zniechęciły mnie do szukania zatrudnienia w branży budowlanej, a podjęte 3 próby pozostania w zawodzie potwierdziły tylko, że nie mam o co walczyć. Pogodziłam się też z faktem, że nierealne jest uzyskanie wysokości pensji, jaką zarabiałam pracując w poprzedniej firmie. Co najciekawsze, oferty pracy na stanowiskach: koordynatora projektu, asystentki biura, czy recepcjonistki były bardziej konkurencyjne od tych z sektora budowlanego.

Dlaczego tak jest? Dlaczego firmy budowlane mają mniej do zaoferowania od firm innych branż? Czy ta sytuacja to realia na szczecińskim rynku budowlanym? Ile warta jest praca projektanta/wykonawcy? Jak wycenić odpowiedzialność zawodową inżyniera? Czy jest szansa na godne i stabilne życie? Czy kobieta inżynier może osiągnąć niezależność finansową w dzisiejszych czasach?

Im dłużej rozmawiam ze znajomymi z branży, tym mocniej nie dowierzam w to co słyszę. Myślałam, że tylko mi przyszło mierzyć się z absurdami w życiu służbowym. A tu proszę, nie jestem odosobniona. Co raz częściej powtarzają się opinie o braku stabilizacji, życiu na poziomie wegetacji, czy też niemożności odłożenia pieniędzy na czarną godzinę.
Dostałam poparcie, aby mój blog stał się szansą na zwrócenie uwagi z jakimi trudnościami zmagają się inżynierowie budownictwa, ale także dawał możliwość wypowiedzenia się.
W przeciwieństwie do lekarzy rezydentów (akcja protestacyjna w Polsce, rozpoczęta w październiku 2017 r.), nie mamy możliwości wykorzystania strajku jako formy walki o lepsze warunki zatrudnienia.

Czasami budzę się rano z myślą, że wszystko z czym przyszło mi mierzyć się w życiu zawodowym było tylko snem. Może moja negatywna ocena – mimo 10 letniej obecności w branży i możliwości obserwacji funkcjonowania firm, z którymi przyszło mi współpracować – jest jednak błędna.
Chciałabym zachęcić Was do podzielenia się swoimi doświadczeniami! Liczę na pojawienie się pozytywnych komentarzy. Liczę, że zabierzecie głos. Wyprowadźcie mnie z błędu. Chcę się mylić!

2 Replies to “Dno budowlane”

  1. Minęły 4 lata i absolutnie nic się nie zmieniło. Też pracuję w budowlance, mam 36 lat, ciągłość pracy w branży od 12 lat, uprawnienia budowlane.. i dwójkę dzieci, przez które zawodowo zostałam zdyskwalifikowana. Już trzeci pracodawca postawił mi ultimatum, że albo będę dyspozycyjna w godzinach wieczornych i w soboty, albo zostanę zastąpiona kimś innym. Bariera 6000zł na rękę jest magiczną nieprzekraczalną dla mnie granicą. Tak więc ze smutkiem obiema rękami podpisuję się pod tym co piszesz. Nie zmieniło się w tej branży absolutnie nic.

    1. Magdalena Ewa Zuzanna says: Odpowiedz

      Dziękuję za komentarz i odwagę w wypowiedzi. Doceniam bardzo.
      Jest mu przykro, że ma taki wydźwięk. Sama łudzę się, że jeszcze wrócę do zawodu, kiedy czytam o spektakularnych projektach w regionie. Chyba czekam na poprawę warunków, tak jak do bycia szanowaną w zawodzie.
      Przebranżowiłam się 4 lata temu, nie żałuję, bo pewnie moje życie byłoby wegetacją zarabiając marne grosze.
      Polecam to samo. Może jest coś w czym się Pani odnajduje, co sprawia też przyjemność oraz zapewnia spokój i komfort psychiczny.
      Ja z mojej strony mogę zaproponować wspólne pływanie na deskach.
      Zapraszam

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.