Pozostały 4 dni do Wigilii. To okres w życiu każdej kobiety, kiedy staje się potwornie nerwowa i zestresowana. Chronicznie niewyspana, z uwagi na stawiane przed nią wyzwania oraz walkę z czasem. Ciągle sfrustrowana, bo im dłużej ogląda telewizję, tym mocniej pragnie zbliżyć się do ideału świąt prosto z reklam. Tym czasem stale wraca do tych samych czynności. Okna umyte na początku grudnia, jak i dywany wyprane tydzień przed Bożym Narodzeniem są znowu brudne.
Jednakże dzielnie odhacza kolejną czynność z listy rzeczy, które trzeba wykonać do 24 grudnia. Leginsy fitnessowe porzuca na rzecz rozciągniętych dresów, aby z tym samym zaangażowaniem co na treningu szorować podłogę 3 raz w tym tygodniu. Dzielna gospodyni codziennie rano budzi się z zakwasami i bólem mięśni, które rozchodzi wyprowadzając psa na spacer, a przy okazji kupując brakujące składniki do przyrządzenia wigilijnych potraw. Dzięki Bogu nie musi latać po galeriach handlowych i kupować prezentów, odkąd rodzina zdecydowała, że na jednego członka rodziny przypada jedna osoba obdarowywana, wyłaniana na drodze losowania.
Jak to bywa w życiu kobiety, na linii frontu zostaje sama. Mimo szerokiej widowni w postaci psa, 2 kotów na blacie nie może liczyć na pomoc. Wręcz przeciwnie.
To szkodniki. Małe wyjadacze. Istne głodomorry … penetrujące garnki, patelnie, brytfanki. Zapachy ryb, pieczonego mięsa działają na nie jak narkotyk. Robią się niespokojnie, agresywne i nadpobudliwe. Krążą i krążą wokół stołu, wskakują na blaty, aby upolować nielegalnie chociaż mały kąsek. Gospodyni robi się coraz bardziej niespokojna. Nawet wybucha. Negocjacje ze zwierzętami nie przynoszą efektu. A przecież w święta trzeba traktować je po ludzku. Ścierka idzie w ruch. Nie daje rady opanować stada.
Perfekcyjna pani domu wciąż walczy o perfekcyjne święta. Wszystko na szybko, wszystko w biegu.
Czy Wy też tak macie?
Czasami mam ochotę zastrajkować. Wolałabym po prostu usiąść, porozmawiać z rodziną i nacieszyć się sobą, niekoniecznie w czystym salonie i przy suto zastawionym stole.
Obiecuję sobie co roku, że nie zatracę się w tym szaleństwie. Jest ciężko. Muszę przyznać, że średnio mi to wychodzi. Nie mniej jednak staram się zrobić coś pożytecznego dla kogoś.
To już 2 rok, odkąd nachodzę znajomych zachęcając do przyłączenia się do akcji wpierania bezdomnych kotów, będących od wielu lat pod opieką pewnej przesympatycznej pani. A ponieważ większość potrzeb finansowana jest przez nią samą, postanowiłam jakoś pomóc. W salonie, pod choinką, zawsze stoi kosz, który zapełnia się z końcem grudnia kocią karmą i akcesoriami. Przyjaciele i rodzina nie zawiedli rok temu, tak więc mam nadzieję, że i w tym damy radę. Uśmiech pani Danuty bezcenny.
Obiecałam sobie, że nie będę się rozpisywać. Wyszło jak zwykle. Muszę wracać do pracy.
Pozostaje mi życzyć Wam rozsądku i świadomości w przygotowaniach do Świąt. Abyście przeżyli je razem z rodziną w atmosferze pełnej ciepła i miłości.
Do zobaczenia w Nowym Roku!
Takich właśnie
Świąt pełnych ciepła i miłości w gronie bliskich 🙂
Dziękuję Kochana! Wzajemnie.