Tak finiszuje Gosia Cieplińska, zwyciężczyni Planet Baltic SUP Race 2018 w Kołobrzegu. Właśnie tam widzę ją po raz pierwszy. Mam okazję przyjrzeć się jej z bliska. Zarówno w trakcie rozgrzewki, jak i podczas zawodów jest maksymalnie skoncentrowana. Deklasuje przeciwniczki już w pierwszych sekundach po starcie. Wygrywa każdy z 5 etapów wyścigu kobiet. Zajmuje 9 miejsce w downwindzie mężczyzn.
Nie wiem skąd w tak drobnej osobie bierze się tyle siły.
Miesiąc. Tyle czasu zajmuje mi przełamanie swojej nieśmiałości, żeby zaczepić Gosię na Facebooku. Nie odmawia, kiedy proponuję spotkanie w Gdańsku. Wspólne pływanie na deskach SUP po Bałyku – tak wyobrażam sobie wywiad z moją idolką. Jednak ciężko nam zgrać terminy. Proponuję kawiarnię Drukarnia – moje ulubione miejsce w Trójmieście – licząc, że znajome kąty pomogą mi nabrać odwagi. Denerwuję się, bo nigdy wcześniej nie spotkałam zawodniczki SUP. Ostatecznie widzimy się u Gosi w pracy, w Instytucie Neurorozwoju i Sportu. Łapię ją w przerwie między pacjentami.
Inżynierka na Obcasach: Masz silny uścisk. Lata treningów na wodzie?
Małgorzata Cieplińska: Na prawdę? To chyba od prowadzenia aktywnego trybu życia od dziecka.
InO: Jak to się stało, że zaczęłaś startować w zawodach SUP?
MC: Zupełnie przypadkowo. Zostałam zaproszona do towarzyskiego wyścigu organizowanego przez mojego kolegę z Baltica. Wystartowałam. Spodobało mi się. W konsekwencji postanowiłam brać udział w zawodach chociaż raz w roku.
InO: Patrząc na Twoje osiągnięcia ciężko zrzucić Ciebie z podium. Wyniki mówią same za siebie. Czujesz się w tym sporcie amatorką czy raczej profesjonalistką?
MC: Pływanie na desce, tak jak starty w zawodach, traktuję hobbystycznie i robię to, kiedy mam czas. To także mój sposób radzenia sobie ze stresem. Na pewno znalazłyby się osoby, które spokojnie zrzuciłyby mnie z podium.
Udany start to kwestia sprzętu, przygotowań oraz opływania. Osoby, które trenują na morzu, w trudniejszych warunkach, są lepiej przygotowane w porównaniu do osób praktykujących na spokojnej wodzie, mimo odbycia tych samym jednostek treningowych. Częste pływanie na wodzie, a także urozmaicenie treningów ćwiczeniami siłowymi, wydolnościowymi oraz systematyczność ich wykonywania zwiększają szanse na wygraną.
W żadnym stopniu nie czuję się zawodowcem. Ja po prostu lubię to co robię i jestem zadowolona ze swoich osiągnięć. Myślę, że każdy cieszy się ze swoich sukcesów. Do bycia profesjonalistką trochę mi jeszcze brakuje. Wiem, że przede mną daleka droga do osiągnięcia pełnego profesjonalizmu, takiego na poziomie światowym.
InO: Jaka jest cena osiągania takich wyników?
MC: Nie jestem profesjonalnym zawodnikiem. Trenuję od czasu do czasu, więc ciężko mi jest dopatrzeć się jakieś ceny. W moim przypadku nie mam odniesienia co muszę poświęcić, z czego muszę zrezygnować albo co mogę stracić trenując, bo tak na prawdę nie trenuję. Mojemu hobby oddaję wyłącznie swój prywatny czas. Robię to co lubię, więc nie odbieram tego jako poświęcenie.
Staram się chodzić na deskę minimum raz w tygodniu. W trakcie sezonu letniego jest mi trudniej wygospodarować czas ze względu na większe zaangażowanie w pracę. W związku z tym ten jeden dzień w tygodniu pływania na desce, biorąc pod uwagę całość trenowania, to jest tak na prawdę nic. Chciałabym móc poświęcić temu sportowi więcej uwagi, ale obecnie jest to niemożliwe.
InO: Czy korzystasz z dodatkowych aktywności fizycznych skoro tak rzadko trenujesz na wodzie?
MC: Tak. Zdaję sobie sprawę, że trening na wodzie raz w tygodniu to zdecydowanie za mało. Dlatego staram się łączyć ze sobą różne aktywności sportowe. W tym roku zaczęłam jeździć na deskorolce. To świetny sport na ćwiczenie równowagi. Poświęcam temu sporo czasu, ze względu na potrzebę rozwoju swoich umiejętności w pływaniu na fali, a nie ścigania się. Treningi w skate parku zmobilizowały mnie do wcześniejszego wstawania. Zazwyczaj rezygnuję ze snu, aby móc robić coś więcej. Oprócz tego staram się przynajmniej dwa razy w tygodniu wykonać trening siłowy lub pobiegać, żeby polepszyć swoją wydolność.
Zabawne jest to, że w jednym tygodniu wykonam wszystko co zaplanowałam, a w następnym nie zrobię nic. Więc to nie jest trening, który może mnie do czegoś doprowadzić w szybkim tempie.
Staram się raz w roku wyjechać za granicę, w miejsce, gdzie fale mam dzień w dzień, co pozwala mi rozwijać swoje umiejętności w surfingu każdego dnia pobytu. Oczywiście Bałtyk daje możliwości pływania na fali, lecz na sprzyjające warunki trzeba czasami długo czekać. Najczęściej wybieram Wyspy Kanaryjskie, żeby surfować w trudniejszych warunkach – większe fale, silniejsze prądy. Podczas takiego wyjazdu widzę swoje postępy.
InO: Jak sobie radzisz z utrzymaniem formy poza sezonem?
MC: Paradoksalnie zimą jest mi łatwiej niż latem. Praca zajmuje mi mniej czasu, więc częściej pływam na desce.
InO: Za to warunki do pływania są gorsze.
MC: Warunki mi nie przeszkadzają. Przyzwyczaiłam się do nich. Pływam w tej samej piance co latem. Jedyna zmiana to taka, że zakładam buty neoprenowe. W styczniu tego roku udało mi się pływać cztery razy w tygodniu, z racji przygotowań do zawodów we Francji. To był dla mnie duży sukces. Niestety w trakcie przygotowań złapała mnie potworna grypa, przez którą zrezygnowałam ze startu. Choroba tak mnie wyczerpała, że teraz właściwie zaczynam budować formę od nowa.
InO: A jak wpadniesz do wody to co?
MC: Jeżeli chcesz być dobra w tym co robisz, nieważne czy pływasz na desce, czy jeździsz konno, musisz być przygotowana na upadki. To jest nieuniknione.
Na początku pływałam asekuracyjnie, żeby tylko nie wpaść do wody. Byłam wtedy tak spięta, że niczego nie mogłam poćwiczyć, niczego nie mogłam poprawnie wykonać. Stwierdziłam, że nie ma to sensu. Zmieniłam podejście, dzięki czemu moje treningi stały się efektywniejsze. Zakładam kaptur neoprenowy i wpadam do wody ile trzeba. Nie jest mi zimno. Owszem, pierwszy upadek do wody jest najtrudniejszy. Nie jest przyjemnym uczuciem, kiedy zimna woda wlewa się pod piankę. To jest zdecydowanie najgorszy moment. Później jest już tylko lepiej, ciało rozgrzewa się. Ponieważ nie używam suchego skafandra preferuję szybki kontakt z wodą. Dlatego zanim zacznę trening najpierw wchodzę do wody, przyzwyczajam ciało do warunków, a potem śmigam na desce.
InO: SUP – owanie to jak na razie jedyny sport, przez którego uprawianie tyję. Przyczyną jest ogromny apetyt, pojawiający się u mnie po pływaniu. Jestem potwornie głodna niezależnie od długości dystansu jaki pokonam. Wymiatam z lodówki dosłownie wszystko, nie zważając, że słodkie rzeczy zagryzam wytrawnymi smakami. Jak jest u Ciebie? Na jakie danie masz ochotę po wyczerpującym treningu na wodzie?
MC: Moja waga nie uległa zmianie od wielu lat, więc u mnie taka przypadłość nie występuje. Zaskoczyłaś mnie tym pytaniem. Raczej nie mam zachcianek na coś konkretnego. Także nie mam ochoty na nic słodkiego po treningu. Ponieważ nie jem mięsa, ani nabiału, zazwyczaj przygotowuję makaron lub ryż z warzywami – dania, które można szybko przyrządzić.
InO: Podczas kobiecych wywiadów często pada pytanie o ilość par butów w szafie. Ja natomiast chciałabym zapytać o liczbę desek surf/SUP, które posiadasz?
MC: Moją własną kolekcję stanowią 2 deski surfingowe oraz 5 desek SUP – owych.
InO: Poważnie? Zazdroszczę!
MC: Lata kolekcjonowania…
InO: Wolisz deski twarde czy pompowane?
MC: Zdecydowanie twarde. Są dla mnie lepsze, mimo że upadek boli bardziej. Mam większą frajdę z pływania na twardej desce.
InO: Rozumiem, że nie masz problemu z transportem desek twardych?
MC: Transport sprzętu nie stanowi dla mnie problemu. W każdej chwili mam do dyspozycji duży samochód, dostosowany do moich potrzeb. Dwie deski twarde spokojnie wchodzą do środka. W razie potrzeby pozostały sprzęt idzie na dach.
InO: Którą aktywność fizyczną na desce SUP preferujesz?
MC: Najbardziej odpowiada mi surfing, chociaż wiem, że mam jeszcze dużo, dużo do zrobienia. Ta aktywność sprawia mi największą przyjemność. Zawsze jestem naładowana energią niezależnie od wielkości fali. Bardziej, niż jak widzę płaską wodę.
Oprócz frajdy, pływanie na morzu dużo uczy. To są warunki trudniejsze, nieprzewidywalne, za to najlepiej rozwijają poczucie równowagi. Uważam, że pływanie w morskich warunkach jest niezbędne, aby być dobrym w SUP.
InO: Jak wygląda twój kalendarz startów na ten rok?
MC: Jak na razie planuję jedną imprezę. Udział w Planet Baltic SUP Race w Kołobrzegu to mój pewniak na rok 2019. Będę tam na 100%.
Natomiast udział w zawodach, które biorę pod uwagę, będę korygować na bieżąco. Wystartuję, jeżeli czas mi na to pozwoli.
InO: Które zawody należą do Twoich ulubionych?
MC: Chyba nie mam takiego. Ja generalnie lubię startować. Nie wybrzydzam. Moje ulubione to te na falach. Jednocześnie najbardziej się nimi denerwuję, ponieważ moje umiejętności nie są na super poziomie. Zawsze staram się wypaść jak najlepiej. Jestem świadoma swoich braków. Bycie coraz lepszą w surfingu to jest mój plan na kolejne 2 – 3 lata. Zamierzam konsekwentnie realizować grafik oraz osiągać wyznaczone przez siebie cele w pływaniu na falach.
InO: Start w zawodach marzeń to?
MC: Wymarzony start to typowo wave – owy, podczas którego mogę wykorzystać swoje umiejętności w robieniu trików i technicznym podejściu do fali. To chyba jest coś, w czym najbardziej chciałabym osiągnąć sukces. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wystartować w zawodach międzynarodowych, chociaż wiem, że pierwsze starty będą traktowane jako przygoda i rekonesans. Światowy poziom jest bardzo wysoki, więc muszę włożyć dużo pracy, aby mu dorównać. Co nie znaczy, że jest to nieosiągalne.
InO: Pozostaje mi trzymać kciuki za powodzenie Twoich planów. Dziękuję za spotkanie. Jest mi niezmiernie miło, że znalazłaś dla mnie czas. Nie mogę doczekać się sierpnia. Liczę, że zobaczymy się w Kołobrzegu. Powodzenia.
MC: To ja dziękuję za zainteresowanie moją osobą. Liczę, że kiedyś uda nam się razem popływać na desce. Może w Kołobrzegu. Zachęcam do startu. To na prawdę dobra zabawa i niezapomniane chwile. Widzimy się?