Jest takie miejsce w Warszawie. Wystarczy dotrzeć do Mostu Gdańskiego. A stamtąd obrać kierunek na północ, który wyznacza nurt rzeki Wisły. Dystans około 1 km najlepiej pokonać pieszo. Spacer Bulwarem Zbigniewa Religi to jedyna szansa na podziwianie przyrody w tej części miasta. Dwie przepiękne czaple, które zdobią wejście na Plażę Żoliborz, oznaczają, że do osiągnięcia celu brakuje tylko 100 m.
Listopad 2018
Luty 2019
MIASTO SZKUTNIA
To otwarta pracownia stolarska, stworzona z pasji do żeglarstwa oraz chęci tworzenia. To właśnie w tym miejscu Przemysław Sobotowski oraz Paweł Miasojedow, niegdyś amatorzy dziś profesjonaliści w obróbce drewna, dzielą się swoją wiedzą i umiejętnościami podczas warsztatów z tworzenia wszystkiego, co można wykonać z drewna. Oczywiście deski surf i SUP także.
Hasło ‘Polak potrafi’ przychodzi mi do głowy, kiedy po raz pierwszy natrafiam na stronę internetową pracowni. Historia powstania tego miejsca jest fascynująca. Z podziwem i szacunkiem patrzę na zdjęcia właścicieli, którzy zainwestowali w nowy pomysł na życie, udowadniając, że jednak przyjaźń w biznesie nie przeszkadza. Odwaga, wiara, determinacja oraz konsekwencja to ich przepis na sukces.
Nie wiecie jak spożytkować czas podczas długich zimowych weekendów? Chcielibyście spróbować czegoś nowego w życiu? Warsztaty z budowy desek surf, SUP w Miasto Szkutnia to moja propozycja na zabicie nudy oraz twórcze spędzenie wolnego czasu w oczekiwaniu na nowy sezon SUP.
Zapraszam na wywiad.
Inżynierka na Obcasach: W jakim momencie życia została podjęta decyzja o stworzeniu pracowni stolarskiej?
Przemysław Sobotowski: Prawie 6 lat temu podjąłem decyzję o porzuceniu dotychczasowego życia zawodowego po 20 latach pracy w korporacji. Zakup prawie 60 – letniej szwedzkiej łodzi był punktem zwrotnym w moim życiu, a jej remont wymagającym wyzwaniem, któremu mogłem sprostać poprzez naukę nowych technik oraz fachowej obsługi narzędzi. Te wszystkie działania okazały się dla mnie pasjonujące. Remont łodzi był moim pierwszym wyzwaniem. Po jego skończeniu zapragnąłem budować z drewna coś co pływa: kajaki, deski surfingowe. Znalazłem coś co mnie kręci w życiu, znalazłem nowy pomysł na siebie. Z przyjemnością przychodzę do pracowni, zakładam fartuch, odpalam narzędzia i pracuję w drewnie. Tworzę, rozwijam swoje umiejętności, aby następnie przekazać je innym. Mimo, że jak na razie nie udaje mi się ‘żyć z pracowni’ nadal wierzę, że kiedyś będzie to możliwe.
InO: Skąd wziął się pomysł na taki profil działalności?
PS: Wszystko zaczęło się odkąd zostałem właścicielem drewnianej łódki. Jej remont okazał się bardzo wymagającym oraz czasochłonnym przedsięwzięciem i wiązał się z wyjazdami na Pomorze, czy do Szwecji. Za daleko, zbyt drogo i rzadko. Co więcej urodziło mi się drugie dziecko, więc moja obecność w Warszawie była niezbędna. Odległość od łódki, potrzeba prowadzenia prac na co dzień, względy rodzinne to były argumenty przemawiające za poszukaniem warsztatu na miejscu. Wraz z moim przyjacielem Pawłem uznaliśmy, że skoro wciągnęła nas praca w drewnie, to możemy spróbować pójść biznesowo w tym kierunku, tworząc miejsce, w którym będziemy mogli dzielić się z ludźmi swoją pasją.
InO: To był impuls czy przemyślana decyzja?
PS: Na pewno nie był to impuls, ponieważ przygotowania trwały kilka miesięcy i skupiły się głównie na szukaniu odpowiedniego lokalu. Znalezienie miejsca, w którym moglibyśmy bez obaw pohałasować, oczywiście w dobrej lokalizacji blisko centrum, z dobrym dojazdem, nie było łatwe, ale zakończyło się sukcesem. Teren Klubu Sportowego Spójnia okazał się idealnym miejscem dla naszego warsztatu, spełniającym wszystkie nasze wymagania. A do tego bliskość Wisły. Poszczęściło nam się.
Czy to była przemyślana decyzja biznesowa? Nie do końca. Mówiąc wprost biznes się nie składa. Jest to raczej pasja i próba realizowania naszego hobby w taki sposób, aby do niego nie dopłacać przynajmniej finansowo, bo oczywiście poświęcamy swój czas w dużym wymiarze. Razem z Pawłem wierzymy w sukces naszego przedsięwzięcia. Skoro w innych krajach pracownie tego typu przynoszą zyski, dlaczego nam ma się nie udać.
Na razie urzeczywistniliśmy nasze wyobrażenia. Zainteresowaliśmy ludzi tym co robimy. Chętnych uczymy technik stolarskich i szkutniczych poprzez zabawę. Udowadniamy, że tworzenie projektu własnymi rękoma jest bardzo dobrą opcją na spędzanie wolnego czasu. Nasi klienci są bardzo zadowoleni.
InO: Na jakim poziomie były wasze umiejętności w obróbce drewna, kiedy otwieraliście pracownię?
PS: Przystępując do remontu łodzi moja wiedza oraz umiejętności były zerowe. Nic nie wiedziałem, nic nie potrafiłem. Źródłem wiedzy stały się dla mnie informacje znalezione na YouTubie. Miałem duże wsparcie merytoryczne od przyjaciół. Ich pomoc była nieoceniona.
Kiedy podjęliśmy decyzję o stworzeniu pracowni nasze doświadczenie było nadal małe, do którego, oprócz remontu łódki, mogliśmy zaliczyć próbę zbudowania kajaka w moim garażu, która zajęła nam prawie 3 lata. Patrząc z perspektywy czasu uważam, że porwanie się na coś takiego było z naszej strony lekko nienormalne. Wymagało dużej odwagi.
Intuicja. Zaufałem intuicji. Nie zawiodła, kiedy kupowałem motocykl, nie posiadając umiejętności jazdy na nim. Nowa pasja okazałą się tym, czego potrzebowałem w życiu. Przez wiele lat jeździłem motorem, sprawiając sobie wielką frajdę. W przypadku zakupu łodzi, a także otwarcia warsztatu, towarzyszyło mi podobne uczucie. Podświadomie wiedziałem, że pomysł, który siedzi w mojej głowie to jest to co chcę robić. Fajnie, że okazał się trafionym.
InO: Czy Wasza działalność niesie za sobą misję?
PS: Misja to duże słowo, ale tak. Chcemy pokazywać ludziom, że budowanie czegoś własnymi rękoma jest wielką przyjemnością. Umiejętności, doświadczenie nie są wymagane, żeby spróbować i nauczyć się czegoś nowego. Wiek także nie jest żadnym ograniczeniem. Ja jestem po czterdziestce, a zacząłem pracować w drewnie parę lat temu, od zera, nic nie mając z tym wcześniej wspólnego. Tak więc jestem żywym dowodem, że się da. Do Miasto Szkutnia przychodzą różne osoby, najczęściej bez doświadczenia oraz po niepowodzeniach w swoich małych projektach. I tutaj, w pracowni, próbujemy przekonać ich do tego, żeby się nie obawiali, próbowali, eksperymentowali i nabierali wiary we własne siły. Chciałbym pokazać ludziom, że praca, niekoniecznie w drewnie, akurat ja uwielbiam ten materiał, jest fajna, może sprawiać przyjemność, nie jest wymagająca, więc nauka jest dość szybka. A cierpliwość, dokładność w działaniu, konsekwencję, bycie zaangażowanym i odpowiedzialnym za projekt, które nabywają podczas warsztatów, mogą wykorzystać w innych dziedzinach życia. Trzeba tylko zacząć próbować. To wielka satysfakcja obserwować swoich podopiecznych w trakcie pracy, jak nabierają wprawy, pewności siebie. To wspaniałe móc dzielić z nimi radość z ich sukcesów, kiedy samodzielnie doprowadzają projekty do końca. To bardzo ważne. Jak dotąd w naszej pracowni udało się zrealizować 100% projektów.
InO: Jak często organizowane są warsztaty z budowania deski SUP/surf?
PS: Jak na razie warsztatów z budowania deski SUP jeszcze nie organizowaliśmy. Są dostępne w ofercie. Niestety trudno jest pozyskać klientów na długie zajęcia. W naszej pracowni udało się wykonać kilka kajaków, kanu.
Duże nadzieje wiążę z deską SUP ‘skin on frame’. Liczę, że na jej budowę pojawi się więcej chętnych, bo przygotuję ją do takiego stanu, w którym złożenie będzie możliwe w dwa weekendy, a w pewnych sytuacjach nawet w jeden. Więc warsztaty nie będą tak wymagające czasowo oraz finansowo, jak te z budowy deski SUP w technologii ‘szycia i klejenia’.
Myślę, że deska SUP ‘skin on frame’ będzie najtańszym ze sprzętów pływających do zrobienia w naszej pracowni. Stawiam na warsztaty proste, szybkie i tanie w wykonaniu. Liczę, że spopularyzują zarówno ten sposób pływania, jak i ten sposób budowania. To jest mój cel na ten rok.
Podobnie z deską surfingową. Mieliśmy osoby umówione na warsztaty. Mimo zainteresowania oraz potwierdzania obecności do współpracy nie doszło. Przyzwyczaiłem się. Także i w tym wypadku głównym problemem jest czas. Budowanie deski surfingowej polecam osobom, które wiedzą czego chcą, mają czas i pieniądze. Bo to jest dość droga impreza. Obecnie jestem na etapie uzgodnień z kolejną osobą. Mam nadzieję, że się zdecyduje, ponieważ chciałbym zrealizować deskę w nowej technologii. Do tej pory budowałem drewniane na wręgach, puste w środku. Przede mną wyzwanie, polegające na wykonaniu deski z pełnych bloków drewnianych, które będę profilował, ażurował i kleił.
InO: Kto może skorzystać z zajęć? Czy potencjalny uczestnik musi spełniać konkretne wymagania?
PS: Warsztaty z budowania karmnika, skrzyni na zabawki przeznaczone są dla rodzin z dziećmi w wieku minimum 4 lat.
Dzieci w wieku 10 i więcej mogą budować już niemal wszystko: sanki, deski longboardy, deski surfingowe. Gotowość do uwagi, koncentracja na zajęciach to są te umiejętności, które młody człowiek powinien wykazywać uczestnicząc w dłuższych zajęciach.
Osobom dorosłym nie stawiamy ograniczeń. Wiek, płeć, zainteresowania, brak doświadczenia nie stanowią przeszkody, aby zbudować poważny projekt. Naszymi klientami są zazwyczaj osoby bez umiejętności, które zwykle nie miały wyrzynarki w ręku. Przede wszystkim trzeba mieć czas, być zdeterminowanym i chętnym do współpracy.
InO: Jak wygląda procedura zapisów na kurs?
PS: Zapisy na konkretne warsztaty, w konkretnym terminie, za konkretną opłatę ruszają po zamieszczeniu przez nas informacji na Facebooku. Wystarczy skontaktować się z nami. Można napisać, można zadzwonić. Odpowiadam wszystkim. Jesteśmy otwarci na współpracę z osobami chcącymi zrealizować własne projekty w naszej pracowni. Wtedy przygotowujemy ofertę indywidualną, wyceniając materiały, określając czas potrzebny na zbudowanie elementu. Tak więc zapraszam.
InO: Na kiedy planowane są najbliższe warsztaty?
PS: W marcu planujemy warsztaty z budowy longboardów. Budowę SUP-a ‘skin on frame’ planujemy troszkę później, prawdopodobnie na przełomie maja – czerwca.